Ratunek

Polonika, grudzień 2012


(klikając na obrazek, powiększy się)


„Ratunek”

Los planety XMAS-2012 był w zasadzie przesądzony. Nienasycenie czarnej dziury wchłaniającej tę część kosmosu nie miało końca, toteż w jej czeluściach powoli, lecz sukcesywnie ginęły całe, znane nam konstelacje. Obserwowaliśmy również tę małą planetę. W przeciągu swojego istnienia oparła się wielu kataklizmom wszechświata, jednak wobec tego była bez najmniejszych szans.

Prymitywni mieszkańcy planety nie mieli o niczym pojęcia. Nie ułatwiało nam to podjęcia słusznej decyzji. Przeważająca część z nas była za pozostawieniem ich w stanie błogosławionej nieświadomości. Byli jednak i tacy, którzy powoływali się na prawo świętości życia i obowiązek ochrony każdej jej formy. Z racji piastowanej przez nas roli poznaliśmy ich bardzo wiele, lecz ingerencja w naturalny rozwój światów dopuszczalna była tylko w wyjątkowych wypadkach. Jako, że dotyczyło to również XMAS-2012, nasz stosunek do niej nie był całkowicie neutralny. Co tu dużo mówić, ta mała planeta na peryferiach wszechświata podbiła nasze serca, a jej niezaprzeczalny urok sprawiał, że stała się stałym celem naszych wypraw. Chociaż nostalgia była nam obca, odwiedziny tych miejsc jakby wzbudzały w nas coś na jej kształt. Odświeżały dawno zatarte wspomnienia, te sprzed obecnego, pod każdym względem doskonałego bytu i na najwyższym stopniu jaźni. Śledzenie nieustannej walki o przetrwanie uzmysławiało nam przywilej egzystencji wolnej od trosk tego typu. Przypominało, iż my również byliśmy tak bezbronni i wadliwi. Kiedyś, w zamierzchłej fazie kwantów oraz sprzężeń biochemicznych.

Jeden z powstałych gatunków na planecie zaintrygował nas szczególnie mocno. Zdawał się posiadać potencjał do zaistnienia na skalę galaktyczną. Poziom jego świadomości wzrastał bardzo powoli, lecz mieścił się w normach, wprost proporcjonalnie do okresu istnienia planety. Pierwsze niepokojące objawy zauważono, gdy ów gatunek naczelny począł dominować nad resztą żyjących tam stworzeń. Kierował się czystymi instynktami, był wojowniczy i bezwzględny. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ich rozwój umysłowy i moralny będzie niebywale długim procesem, jednak oni jakby zatrzymali się w miejscu.

Postanowiliśmy wówczas przyspieszyć postęp ich cywilizacji. Zniżając się do struktury materii skontaktowaliśmy się z naczelnymi planety, naturalnie w sposób, który byli w stanie przyjąć. Przekazaliśmy im zarys podstawowych praw dostosowanych do ich pułapu myślowego oraz do specyfiki gatunku. Przeceniliśmy ich. Owszem, skorzystali z naszych podpowiedzi, przypisując je wymyślonym bożkom, jednakże nie zrobili z nich sensownego użytku. Mierząc ich czasem, minęło kilka tysięcy lat, lecz w dalszym ciągu nie było widocznego progresu. Rezydentom planety brakowało poczucia odpowiedzialności, nie potrafili też przewidzieć następstw swoich działań. Nasilały się też u nich wyraźne tendencje do destrukcji, tak siebie samych, jak i swojego świata. Miast zainwestowania w dobro gatunku, skupiano się na chwilowych korzyściach z władzy i zadowoleniu z posiadania rzeczy nietrwałych. Dla osiągnięcia tak krótkowzrocznych celów gotowi byli na wszystko, włącznie z zabijaniem swoich współbraci.

Tymczasem czarna dziura rozszerzała się coraz bardziej i naglił czas podjęcia decyzji. Przeważająca część mieszkańców XMAS-2012 wykazywała cechy, które we wszechświecie uważane były za naganne, toteż wzmagały się głosy przeciwników ratunku. Pewnikiem było, iż planetę czeka zagłada. Cóż, kiedy władający nią gatunek również zdawał się być niewarty przetrwania. A jednak jego nieduża część odróżniała się od reszty. Kiedy większość naczelnych planety niepoprawnie skupiała się na materii, garstka żyła nadanym im prawem, przekazując je kolejnym generacjom. Zaistnienie owych dobrych wyjątków przeważyło za uchwaleniem podjęcia się próby ich ocalenia. W myśl zasad wszechświata, postanowiono dać szansę każdej myślącej istocie.

Najtęższe umysły kosmiczne wnet przystąpiły do obmyśleń akcji pomocy. Doświadczenie z innymi światami w podobnym położeniu wykluczało zastosowanie środków radykalnych. Próby szybkiej ewakuacji z reguły kończyły się fiaskiem, gdyż pojawienie się obcych przybyszów traktowano jako wrogą inwazję. Z pozycji bytów słabszych każda próba narzucenia im swojej woli, nawet celem ocalenia, przeczyła intencjom pokojowym. Na domiar złego, mieszkańcy XMAS-2012 znajdowali się na tak wczesnym etapie rozwoju, że nie byli w stanie pojąć zagrożenia! Jak wytłumaczyć fenomen czarnej dziury komuś, dla kogo jego świat jest płaski z narzuconą nań płachtą nieboskłonu?! Jak nie przestraszyć go sobą? I w jaki sposób mu uświadomić, że istnieje życie poza czasem, niezależne od znanych mu wymiarów?

Wyjście było tylko jedno. Ktoś z nas będzie musiał pojawić się na planecie jako jeden z jej mieszkańców! Posłuchają tylko swojego, urodzonego pośród siebie i będącego im autorytetem. Jedynie ktoś, kto zniży się do tak prymitywnej formy egzystencji zdoła pojąć ich sposób myślenia. I być może przekona, że choć ich świat nieuchronnie pędzi ku zagładzie, oni nadal mogą zachować życie.

Obliczono, że wysyłając tam kogoś natychmiast, szansę otrzyma wiele pokoleń. Wszechświat na krótką chwilę powstrzymał oddech, czy aby znajdzie się ochotnik gotowy wziąć na siebie tak ryzykowne zadanie? Na śmiałka czekało wiele niebezpieczeństw i trudów. Będzie musiał cofnąć się do archaicznej egzystencji, wcielić w formę fizyczną z jej licznymi niedogodnościami, włącznie z głodem, bólem, umieraniem. Czy mieszkańcy XMAS-2012 byli warci takich poświęceń? Czy zdołają pojąć dar miłości idący do nich od istot z innego świata? Można było się spodziewać, iż byt poza materią dla większości mieszkańców planety będzie mało atrakcyjny bądź też wcale w niego nie uwierzą. Czyż nie od zawsze gubiły ich żądze, chciwość i pycha? Zatem… jaki sens miał ich ratunek? Po co narażać się dla nich? A jednak znalazł się ktoś, kto podjął się tego wyzwania…

Planeta XMAS-2012 wciąż jeszcze istnieje, choć coraz bliżej czarnej dziury. Kiedyś, całkiem nagle, zniknie w jej czeluściach ze wszystkim, co teraz wydaje się trwałe. Że co, proszę? Czy uratowaliśmy jej mieszkańców? Odpowiem tak, że co się miało wykonać, to się wykonało, a oferta ocalenia nadal jest aktualna. I że nieopisana jest u nas radość z każdego, kto zdążył z niej skorzystać! Po tamtej stronie wszechświata dosyć jest miejsca dla wszystkich…