Kobieta marzeń

Polonika, listopad 2012

(proszę kliknąć na zdjęcie - powiększy się!)





"Kobieta marzeń"


Musiała być kompromisem pomiędzy wolą stworzenia istoty anielskiej a ludzkiej. Powiedzieć o niej „prześliczna” zabrzmiałoby równie niewłaściwie jak wobec symfonii Beethovena. Była uosobieniem doskonałego piękna. W niewystudiowanej gracji skierowała się do wolnego stolika bezwiednie przykuwając uwagę wszystkich gości. Jeśli nawet była świadoma zainteresowania, jakie wzbudziła, to w żadnym razie nie pokazała tego po sobie. Przywykła do takich reakcji bądź nimi znużona, muskała otoczenie wzrokiem obojętnym, przenikającym ludzi jakby byli przeźroczyści.

- Wunderschön!

- Geil! Echte Traumfrau!

- So will ich auch sein…

Po chwili oniemienia kawiarnia ożyła szmerem szeptów i westchnień. Niemal wszyscy komentowali przybycie urodziwej blondynki. Domniemywano, kim jest, ktoś upierał się, że widział ją w telewizorze, ktoś inny, że występuje na deskach teatru. Jakaś dziewczynka wyjęła kredki i z przejęciem, wysuwając języczek, rysowała na kartce jej portret. Większość gości przypuszczała, że przybyszka jest cudzoziemką, najpewniej Słowianką, może nawet Polką. Mężczyzna samotnie pijący kawę był tego nawet pewien. Żyjąc na obczyźnie z czasem dostaje się zdolność rozpoznawania rodaków. Pomimo wyjątkowości kobiety, wystarczyło spojrzenie, by tym nowym, swoistym zmysłem odgadł, że łączy ich kraj pochodzenia.

Miała w sobie coś magnetycznego, co przyciągało i zarazem zakłócało zdolność koncentracji na czymkolwiek innym niż ona. Na krótką chwilę ucichły rozmowy, a kiedy na powrót powrócono do nich, nie były już tak swobodne jak wcześniej. Grupki pań, które zebrały się tu na babskie pogaduszki, mężczyźni wyglądający na biznesmenów, a nawet dzieci, wszyscy oni mniej lub bardziej jawnie raz po raz zerkali w stronę jej stolika.

Nic dziwnego, patrząc na nią miało się wrażenie przywileju uczestnictwa w czymś wielkim i niespodziewanym, jak nagła konfrontacja z kimś, kogo znało się jedynie z ekranu lub ze swoich ukrytych marzeń. Każdy z jej ruchów był poezją sam w sobie - sposób, w jaki piła kawę, paliła papierosa, dotykała swych jedwabistych włosów. Naturalność i szyk, rzadko spotykana mieszanka. Niekiedy tylko zdradzała się niecierpliwością zerkając ku wejściu kawiarni lub biorąc do dłoni telefon komórkowy. Czekała na kogoś, a ten ktoś nie tylko nie nadchodził, co zdawał się być nieosiągalny. Ilekroć ponownie wybijała numer, jej idealne czoło marszczyło się nieznacznie, a też mimowolnie przygryzała swoje ponętne usta. Bynajmniej i w tym nie traciła nic ze swojego powabu, a wręcz go zyskiwała, zastępując porcelanową perfekcję ożywioną mimiką.

Kiedy podszedł kelner, stawiając przed nią puchar fantazyjnie ozdobionych lodów, zapomniała o telefonie. Całą sobą skoncentrowała się na deserze. To nie była zwyczajna konsumpcja, to była czysta zmysłowość, tym większa, że w połączeniu z niewinnością intencji. Biznesmeni na dobre zarzucili swoje dysputy, śledząc jak zahipnotyzowani jej dziecięce łakomstwo, rozkosz oblicza delektującego się naprzemiennie smakiem śmietany, owoców i lodów. Rzucane jej spojrzenia kobiet oscylowały pomiędzy zazdrością a przyganą, zaś dzieci dopraszały się natrętnie o dokładnie ten sam pucharek.

Spektakl przerwała skoczna melodia na telefonie kobiety. Nie od razu odebrała połączenie. Wolno oblizała łyżeczkę, odłożyła ją i dopiero wtedy sięgnęła po komórkę. Jak na komendę, wszyscy goście kawiarni zamilkli i nadstawili uszu, jedni, by choć tylko usłyszeć jej głos, zaś samotny pan z ciekawością, czy wychwyci znajomy akcent. Kto wie, może wtedy pokona swoją nieśmiałość i zastąpi człowieka, który zawiódł tak zachwycającą istotę? Włączając telefon niebieskooka blondynka dumnie podniosła głowę. „Gdzieee?”, tuż potem zawyła w języku mężczyzny. „Ty skurwielu śmierdzący, czy cię popierdoliło?!! Jak, kurwa, siedemnasta to siedemnasta, a nie siedemnasta dwadzieścia ani siedemnasta dwadzieścia pięć!! Jak się ze mną umawiasz, to zapierdalasz na miejsce pół godziny przed czasem!! Że korki? A co mnie to do chuja interesuje?!! Nie nauczono cię, kurwa, szanować kobiety?!! ...”.

/Renata L. Górska/